Rodzinny Park Rozrywki z Zatorze
Kilka dni temu opowiadałam Wam o naszej wycieczce do Krakowa.
Teraz chciałabym dopowiedzieć jeszcze kilka słów o jej ostatnim dniu, w którym odwiedziliśmy
rodzinny park rozrywki w Zatorze Energylandia.
Zacznę od tego, że spędziliśmy w Energylandii 7 godzin i nie nudziliśmy się.
Moje ogólne wrażenie jest dobre. Polecam tę atrakcję wszystkim, którzy lubią karuzele, rollercoastery i inne spadające kule.
Park jest ładny, sporo w nim zieleni, jest dobrze skomunikowany.
Jest mnóstwo punktów z jedzeniem, napojami, toaletami.
Znajdziecie tu atrakcje dla dzieci w bardzo różnym wieku. Oczywiście im bardziej ekstremalne doznania tym starsze i większe muszą być dzieci, żeby z nich skorzystać.
My pojechaliśmy z pięciolatkiem, który był parkiem zachwycony.
Choć spotkałam się ze zdaniami, że cena parku jest wysoka uważam, że jest odpowiednia.
109 zł za osobę dorosłą i 59 za dziecko za cały dzień, bez ograniczeń nie wydaje mi się przesadzona, tym bardziej, że w cenę wchodzi również korzystanie ze strefy aqua parku. Szczegóły możecie sprawdzić na stronie parku.
Bilety możecie kupić przez internet, więc nie trzeba czekać w kolejce do kasy. Na tym niestety kończy się radocha z nie czekania. Jak w większości tego typu parków do najfajniejszych atrakcji trzeba trochę postać. Czasem nawet 40 minut. Na pocieszenie tym, którzy mają małe dzieci powiem, że karuzele i kolejki górskie dla najmłodszych nie były aż tak bardzo oblegane. Też trzeba było poczekać, ale znacznie krócej. Nie wiem jak jest w ciągu tygodnia. My byliśmy w niedzielę, ale może od poniedziałku do piątku dużych kolejek nie ma.
Obiad kosztował nas 70 zł na trzy osoby.
Lody 3 zł za gałkę, ale były spore.
Jest też wiele sklepików z pamiątkami i maskotkami, ale udało nam się nic nie kupić :)
W parku są szafki, w których możecie przechować swoje rzeczy, których nie chcecie nosić. Minusem jest to, że za każdym razem gdy chcecie tę szafkę otworzyć i coś z niej wyjąć trzeba wrzucić kolejne dwa zł :(
Było dużo ławeczek do odpoczywania i fajne spryskiwacze z mgiełką do ochłody.
Spośród mnóstwa przeróżnych atrakcji naszemu maluchowi najbardziej spodobała się prosta ślizgawka. Zjeżdżało się na niej w specjalnych filcowych workach. Pęd był świetny i nawet nieźle podskakiwało się na podwyższeniach. Najfajniejsze było to, że kolejka do zjechania była maleńka i zjeżdżaliśmy wiele razy.
Strefa basenowa była bardzo fajna. Wokoło basenów na piasku były ustawione leżaki.
Muszę przyznać, że był to miły odpoczynek i odmiana po kilku godzinach biegania od karuzeli do karuzeli.
Było sporo przebieralni i oczywiście szafki, w których możecie zostawić swoje rzeczy.
Baseny świetne w szczególności dla maluszków. Fajne chropowate podłoże, zapobiegało poślizgnięciu. Były palmy, piasek i słońce i na prawdę przez tę godzinkę, gdy leżeliśmy na leżakach czuliśmy się jak na egzotycznej plaży.
Było sporo ratowników obserwujących bawiące się dzieci oraz zajęcia z fitnesu, czy może raczej taka wodna zumba. W każdym razie bardzo sympatycznie.
Park jest dość rozległy i choć łatwo wszędzie dojść, łatwo też pobłądzić i trafić na ślepą uliczkę.
Przy wejściu możecie zaopatrzyć się w mapkę, która nie tylko pomoże Wam zorientować się gdzie jesteście, ale też które atrakcje są dostępne dla Waszych dzieci. Na mapie są opisy od jakiego wieku i jakiego wzrostu dzieci mogą korzystać z konkretnych karuzeli.
Na terenie parku było też kino i planetarium. Niestety
nie starczyło nam czasu, żeby skorzystać. Jeśli planujecie tam zajrzeć, proponuję najpierw sprawdzić w jakich godzinach odbywają się seanse. Z tego co wiem seans w planetarium odbywa się co 30 minut.
Pozdrawiam Was serdeczine i życzę miłej zabawy w Energylandii :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz